Kiedy Marco wrócił z treningu opowiedziałam mu wszystko czego dowiedziałam się od przyjaciółki. Mąż słuchał mnie uważnie ale w jego oczach widoczne było przerażenie i niedowierzenie.
- Wiesz co, nie mogę uwierzyć w to co słyszę - Marco trzymał w ręku filiżankę z czarną kawą i Omera na kolanach.
- Uwierz mi, że kiedy słuchałam Oli, również ciężko było mi w to wszystko uwierzyć. - odparłam i zaczęłam nakrywać do stołu. Dzisiaj postanowiłam zrobić ulubiony obiad Marco, czyli ziemniaki z gulaszem, na widok obiadu Marco szeroko się uśmiechnął i z niecierpliwością czekał aż będzie mógł zajadać.
- A może spróbuję porozmawiać z Erikiem ? Może czegoś się dowiem - zaproponował Marco, nabierając ziemniaki na widelec.
- Możesz spróbować, ale wiesz co, może zaproś go do nas na wieczór to razem wybadamy co może się dziać.
Po skończonym obiedzie Marco wykonał telefon do przyjaciela i zaprosił go na kolacją. Erik z radością przyjął zaproszenie. Marco wziął Omera na zakupy a później na plac zabaw, a ja mogłam w spokoju zacząć przygotowywać jedzenie na umówioną kolację. W mieszkaniu było słychać tylko Katy Perry, a później mnie próbującą dotrzymać tępa w piosence Roar. Kiedy już myślałam, że dotrzymuję tempa usłyszałam jakieś śmiechy i kiedy się okręciłam ujrzałam zanoszącego się śmiechem Marco stojącego w drzwiach wejściowych.
- Jak długo tu jesteś? - odparłam z przerażeniem.
- Wystarczająco długo - odparł, ze łzami w oczach.
- Aha... - z peszona, wyłączyłam muzykę i dokończyłam gotowanie już w całkowitym milczeniu.
- Co u Ciebie tak cicho kochanie? - Marco stanął za mną i obejmując mnie od tyłu, delikatnie się uśmiechał.
- Bo tak. - odparłam, udając bardzo zajętą. Jednocześnie próbując nie wybuchnąć śmiechem.
- Szkoda, bo dobrze Ci szło - Marco nie dawał za wygraną i kontynuował dalej. - No bo wiesz, praktyka czyni mistrza. Tak to się mówi nie ? - spojrzał na mnie, a moim oczom ukazał się cwaniacki uśmiech.
- O co Ci chodzi ? - okręciłam się w jego stronę i teraz byliśmy twarzami do siebie.
- O nic kochanie. - zbliżył się do mnie i delikatnie zaczął całować moje usta.
Jednym sprawnym i pewnym ruchem posadził mnie na blat w kuchni i jeszcze mocniej przywarł do moich ust.
- A Omer ?- zapytałam cichym głosem
- Śpi - Marco szybką odpowiedzią kontynuował.
- A Erik ?
- Jeszcze Go nie ma - Marco spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.
Wziął mnie na ręce i szybkim krokiem kierowaliśmy się w stronę sypialni. Po drodze gubiąc części naszej garderoby. Moja bogini, krzyczy w środku i błaga o zakończenie tej gry wstępnej i przejścia do gry finałowej, i kiedy już miało do tego dojść w domu rozległ się dzwonek do drzwi.
- Kurwa mać ! - krzyknęłam.
- To chyba Erik, ja pójdę a Ty na spokojnie się ogarnij. - pocałował mnie i niechętnie poszedł w stronę drzwi wejściowych.
- Cześć Erik, wejdź. - Mąż zaprosił przyjaciela do domu i gestem ręki wskazał miejsce przy stole.
- Cześć ! - wyszłam z pokoju i z uśmiechem powitałam gościa.
- Gdzie mały ? - zapytał Erik, trzymając w ręku ozdobną torebkę.
- Śpi - odparł Marco. - Ale zapewne zaraz wstanie.
- Ok. Mam dla niego mały prezent - Erik wskazał na tą właśnie torebkę. - sami będziemy? - kontynuował dalej.
- Tak, tak - odparłam, podając lasagne i różne sałatki z pieczywem.
Kolacja przebiegała w bardzo miłej atmosferze, Omer obudził się akurat na kolację, pobawił się prezentem od wujka ( samochód strażacki ) a my z Marco staraliśmy dowiedzieć się od Erika co się dzieje u niego po rozstaniu z Olą.
- A co u Ciebie i Oli ? - zapytałam z przerażeniem w głosie
- Nic a co ma być ? - odparł.
- Ok. - nie chciałam kontynuować tej rozmowy, tym bardziej, że Erik nie był nią zainteresowany.
Kiedy Erik chciał coś powiedzieć rozległ się dzwonek do drzwi. Marco poszedł je otworzyć i naszym oczom ukazała się Ola z szerokim uśmiechem i ciastem trzymanym w rękach. Czuliśmy się bardzo zakłopotani, wiedząc, że po ich rozstaniu nic nie zmieniło się na lepsze...