poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Niezapomniane wakacje - Co Ty zazdrosna ? Rozdział 38

Lecimy, przelatując przez białe puchate chmury zastanawiam się co teraz będzie, co jeśli Caro wyjdzie mimo iż policja zaprzeczyła temu, co jeśli przez nią stanie się coś bardzo złego... w mojej głowie roiły się dziwne myśli, a moja podświadomość siedziała zapłakana w kącie i kołysała się niczym osoba z problemami psychicznymi, w sumie jakby dobrze się zastanowić to właśnie przez Caro byłam taką osobą. Patrzę na Marco, który przegląda samolotowe gazetki i zaznacza w nich coś długopisem. 


- Marco co robisz ? ( zapytałam cicho ) 

- Zaznaczam miejsca, w których nas jeszcze nie było ( odpowiedział, lekko się uśmiechając ) 

Spojrzałam na niego z uśmiechem i okręciłam głowę w stronę okna, podziwiając widoki rozciągającego się błękitnego oceanu. Co za widoki, zapierają dech w piersiach mogłabym tu zostać na zawsze, ale nic nie przebije Dortmundu i SIP.  Nagle stewardessa wyrywa mnie z amoku zachwycenia oceanem i oznajmia iż podchodzimy do lądowania i prosi o zapięcie pasów. 

- Już jesteśmy na miejscu ( oznajmił Marco pomagając mi zapiąć pas ) 

- To dobrze ( odpowiedziałam z uśmiechem ) 

Wylądowaliśmy a na pokładzie samolotu rozbrzmiały się brawa pasażerów dziękujących za bezpieczny lot,przy wyjściu żegnała nas długonoga brunetka, która intensywnie wpatrywała się w mojego faceta.. 

-  Życzę miłego pobytu na Ibizie ( powiedziała i obdarowała Marco szerokim uśmiechem ) 

- Dziękujemy ( oznajmiłam szybko, aby Marco nie miał możliwości odezwania się ) 

- Czy ktoś tutaj aby nie jest zazdrosny ? ( zapytał z uśmiechem, patrząc się na mnie ) 

- Nie wiem ( odpowiedziałam obojętnie i poszłam w kierunku taxi ) 

Marco poszedł za mną i pojechaliśmy do hotelu, w którym się poznaliśmy. Weszliśmy do chłodnego holu a w recepcji szerokim uśmiechem obdarowała nas recepcjonistka Cathy. 

-  Witajcie ! Jak miło Was widzieć :D ooo widzę, że spodziewacie się potomka ( powiedziała z szerokim uśmiechem i mocno mnie przytuliła ) 

- Aaaa owszem ( powiedział dumnie ) 

- Na jak długo przyjechaliście ( zapytała Cathy ) 

- Na miesiąc i proszę jeśli to możliwe o jeden z domów, które znajdują się na terenie hotelu. 

- Ależ oczywiście ( Cathy zaczęła wypełniać papiery i wpisywać coś do hotelowego komputera, po czym dała nam klucz do domu ) Bardzo proszę, jest to dom z numerem 11 ( oznajmiła rumieniąc się ) 

- Cudownie ( uśmiechnął się ) 

Idąc do wyjścia czułam spojrzenia wszystkich kobiet, a Marco łobuzersko się uśmiechał pod nosem. 

- Marco ! ( zbeształam go ) 

- No co ?  ( zaczął się śmiać ) 

- Nie uśmiechaj się tak do nich 

-  No co ty zazdrosna jesteś ? ( zarumienił się ) 

- Możliwe, a teraz chodź przed siebie 

Posłusznie szedł za mną a kiedy doszliśmy do domu zasnął jak dziecko. A ja podziwiałam zza okna ocean i bawiących się tam ludzi. 

wtorek, 19 kwietnia 2016

Niezapomniane wakacje - ,, Niech wszystko już będzie dobrze " Rozdział 37

Będąc w ramionach Marco czuję się bezpieczna, przy nim nic mi nie grozi, on całuje mnie delikatnie po czole i próbuje sprawić żebym nie płakała...   

- Kochanie... wszystko będzie dobrze ( powiedział jeszcze mocniej mnie przytulając ) 


- Marco, ona może wszystko, rozumiesz ? ( spojrzałam na niego a po polikach leciały mi duże krople łez )

-


- Wszystko się ułoży zobaczysz, nie pozwolę na to żeby zrobiła wam krzywdę ( mówiąc ocierał 

mi łzy )


- A jeśli nic już nie będzie tak jak dawniej ? 


- Ale o czym Ty mówisz ? ( zapytał lekko zdenerwowany ) 


- Jeżeli ona przez cały czas będzie próbowała pozbyć się mnie i naszego syna?


 


- Nie będzie, a teraz się uspokój nie możesz się denerwować ( objął moją twarz w dłonie ) chodź 

sie położyć pialni, a ja coś przygotuję do jedzenia ( wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju, 

delikatnie położył na łóżku a na sam koniec był coraz bliżej mojej twarzy, nasze nosy prawie 

się dotykały.. uśmiechnął się szeroko i zniknął za drzwiami )

Leżę nareszcie w swoim łóżku, weszłam pod kołdrę i położyłam się na swojej 

delikatnej jak piórko poduszce, zwinęłam kołdrę w kłębek i się do niej 

przytuliłam czekając na mojego piłkarza. Z kuchni dochodziły dziwne dźwięki, 

prawdopodobnie zbił kilka talerzy, po jakimś czasie słyszę kroki zbliżające się ku 

drzwi. Drzwi się otwierają a w nich stoi niezwykle przystojny mężczyzna bez 

koszulki, w samych bokserkach i z tacą pełnej jedzenia na rękach, otworzyłam 

usta z wrażenia i nie mogłam ich zamknąć a moja podświadomość skakała z podniecenia.

-


- Jedzenie przyszło ( powiedział siadając  obok mnie )


- Dlaczego Ty to musisz robić ? 


- Ale co ? 


- Dlaczego Ty mnie prowokujesz ? No jakim prawem to robisz ? ( zapytałam gniewnie )


- A tak jakoś kochanie :* ( powiedział dając mi delikatnego buziaka )

 

Jem i go obserwuję i szlak mnie trafia, że mogę tylko obserwować, jednak on ma dobrą zabawę bo widzi jak bardzo go pragnę ale nic nie mogę zrobić. Kiedy skończyliśmy jeść, Marco rozłożył zwiniętą kołdrę i położył się obok mnie.

- Chodź się przytul :) ( Marco rozłożył ręce i pokazał na swój brzuch ) 

Położyłam się na jego brzuchu mocno się do niego przytulając, on zaś położył ręce na mnie i delikatnie muskał moją twarz palcami, po jakimś czasie zasnęliśmy. Brakowało mi go, tego jego słodkiego zapachu skóry, jego pięknego zielonego spojrzenia, tego łobuzerskiego uśmiechu :D Kocham tego faceta !! krzyczała moja podświadomość robiąc salto z dwoma obrotami. Nagle poczułam, że w pokoju jest ktoś więcej, otwieram oczy i widzę kobietę z blond włosami... Caro

- Marco!!!

- Co się stało ? ( otworzył oczy i ujrzał Caroline, celującą w nas pistoletem )

- Co Ty chcesz zrobić ?! ( zapytał Marco )

- Skoro ja Cię nie mogę mieć, to nikt nie może....!

Już miała nacisnąć spust i do pokoju wbiegł Marcel.... popychając ją na podłogę strzeliła.. a kula trafiła prosto w okno za łóżkiem. Do domu wbiegł zastęp policji zakuwając Caro w kajdanki i wyprowadzili ją z domu, mówiąc nam, że tym razem już jej nie wypuszczą i możemy być spokojni. Dzięki Marcelowi żyjemy, to co się właśnie wydarzyło było straszne, kiedy ona celowała w nas całe życie stanęło mi przed oczami, bardzo się bałam.... 

- Marco proszę wyjedźmy stąd ( zaczęłam płakać, a on mnie mocno przytulił )

-  Wyjedziemy ( powiedział cicho )

-  Mam dla was propozycję ( powiedział Marcel ) jedźcie na Ibizę, tam się poznaliście powspominacie sobie i zapomnicie o tym wszystkim co się stało )

- Masz rację ( powiedział Marco, puścił mnie i poszedł się ubrać )

-  Dokąd idziesz ? ( zapytałam )

- Rezerwować bilety... Marcel spakuj mnie i przywieź Jowitę na lotnisko za 2 godziny (powiedział i wyszedł z domu )

Zaczęliśmy się pakować, ja w między czasie posprzątałam w kuchni,a Marcel zaścielał łóżko, po półtorej godziny wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na lotnisko. Kiedy dojechaliśmy na lotnisku stało mnóstwo fotoreporterów zadających bardzo dla mnie trudnych pytań... 

- Dziękuję bracie ( uścisnął Marcela ) zajmij się domem wracamy za miesiąc. 

- Jak to za miesiąc ? ja mam za 2 miesiące termin porodu, co będzie jak dziecko urodzi się szybciej ?

- Kochanie będzie dobrze. 

Wziął mnie za rękę i weszliśmy do samolotu. Polecieliśmy, kierunek Ibiza..... 

niedziela, 10 kwietnia 2016

Niezapomniane wakacje - Znowu ona. Rozdział 36

Wchodzi lekarz do sali z szerokim uśmiechem na twarzy, podchodzi do mojego łóżka i do Pani obok i podaje nam kartki z wypisem do domu, na naszych twarzach pojawił się promienny uśmiech. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Marco.   






- Marco kochanie, lekarz właśnie przyniósł mi wypis i już dzisiaj mogę wyjść do domu. 

- Naprawdę ? 

- Tak, naprawdę 

-  O Boże przecież ja muszę zakupy zrobić.... bo z tego wszystkiego nie mam nic w lodówce. ( zaśmiał się ) 

-  Naprawdę nic nie masz ? ( powiedziałam z uśmiechem ) 

-  Nic, no chyba, że się światło liczy i nadgryziona marchewka ( zaczął się śmiać ) 

- To co Ty jadłeś ? 

-  U mamy... ( zamilkł, a w telefonie słyszałam tylko jego oddech ) 

-  Dobrze kochanie, to Ty zrób zakupy a ja sama pojadę do domu. 

-  Nie ma mowy, Marcel po Ciebie przyjedzie, Ty siedź i się nie ruszaj .

- No dobrze, tylko mu powiedz żeby zadzwonił jak już będzie to wyjdę. 

- Ty nigdzie masz nie wychodzić, on przyjdzie i weźmie torbę i koniec gadania. Dobra kotek ja muszę iść załatwić pewną sprawę i od razu zrobię zakupy a Ty masz być grzeczna :*  ( rozłączył się ) 

 Odłożyłam telefon na szafce i wstałam z łóżka aby się ubrać. Wyciągnęłam z torby białą koszulę, ciemne rurki i białe trampki wzięłam rzeczy i poszłam do toalety aby się przebrać. Kiedy wyszłam przy moim łóżku siedział Marcel ściskając w ręku małego pluszowego króliczka, podszedł do mnie, mocno mnie przytulił i wręczył mi niebieskiego misia. 

- Cześć śliczna ( powiedział Marcel, patrząc na mnie ) 

- No cześć ( zarumieniłam się ) co u Ciebie słychać ? 

-  Wszystko dobrze, ale musimy porozmawiać ( rozejrzał się po sali ) na osobności. 

-  Czy coś ... ( nie dokończyłam ) 

-  Wszystko Ci powiem w samochodzie ( powiedział i chwycił moją torbę i kierował się w stronę wyjścia po czym zapytał ) wszystko zabrałaś ? 

- Tak, tak wszystko mam ( odpowiedziałam, myśląc o tym co chce mi powiedzieć Marcel, wygląda poważnie ) 

Wyszliśmy ze szpitala  i udaliśmy się w stronę samochodu, wsiadłam i czekałam na przyjaciela Marco aż włoży torbę do bagażnika. 

-  Możesz mi powiedzieć o co chodzi ? ( zapytałam ze zdenerwowaniem ) 

-  Tak ( powiedział wyjeżdżając ze szpitalnego parkingu ) 

- No mów ! ( krzyknęłam ) 

- Spokojnie, chyba nie chcesz tam wrócić ? ( pokazał palcem tylne lusterko wskazując szpitalny budynek ) 

-  Nie chcę, ale proszę Cię powiedz mi. 

- Byłem dzisiaj w galerii i zobaczyłem Caro z jakimś podejrzanym facetem... 

Kiedy usłyszałam imię Caro ogarnął mnie strach, od razu przed oczami miałam tamto feralne zdarzenie przez które trafiłam w ciężkim stanie do szpitalna, byłam sparaliżowana nie mogłam się ruszyć... boję się tej kobiety ona jest nieprzewidywalna... 

-  Ale ona nie była w więzieniu ? ( zapytałam cicho )

-  Miała i tam była, ale z niewiadomych przyczyn została zwolniona... 

- Marco wie  ?

-  Nie jeszcze mu nie mówiłem, Ty wiesz o tym pierwsza ( powiedział i spojrzał na mnie ) Nie bój się tym razem nic wam się nie stanie. ( zapewniał mnie Marcel ) 

Przez resztę drogi cały czas myślałam jakim cudem ona wyszła na wolność, Marcel jechał ostrożnie uważnie mnie obserwując, boję się o swoje życie i życie małego co będzie jeżeli ona znowu będzie chciała zaatakować ?  

-  Kotek ? ( zawołał wystraszony Marco, widząc moją minę ) 

-  Ona... 

- Marcel co jest ?! ( krzyknął Marco ) 

-  Ona wyszła.. i może zrobić wszystko ( powiedziałam a z pod powiek popłynęły mi łzy ) 

- Marcel o czym ona mówi ? 

- Dzisiaj widziałem Caro w galerii z jakimś podejrzanym typkiem, powiedziałem jej bo powinna o tym wiedzieć, a wy musicie gdzieś wyjechać a ja się osobiście zajmę tą '' kobietą '' 

- Ale ona nie powinna być w więzieniu ? ( zapytał z szokiem ) 

- Powinna, ale nie jest dlatego mówię zabierz ich daleko od Dortmundu a ja się nią zajmę. ( powiedział i zamknął bagażnik podając Marco moją torbę ) stary zdzwonimy się wieczorem, ja muszę uciekać ( powiedział do Marco ) 

- Jasne ( odpowiedział ) 

Marco chwycił mnie za dłoń i poszliśmy w kierunku windy, jechaliśmy w milczeniu a po moich polikach płynęły łzy, przytulił mnie... Weszliśmy do domu Marco poszedł rozpakować zakupy do kuchni a ja usiadłam na kanapie w jadalni, kiedy Marco przyszedł usiadł obok mnie, spojrzał w moje zapłakane oczy i delikatnie musnął moje usta swoimi, po czym mnie do siebie mocno przytulił. 


  



 


piątek, 8 kwietnia 2016

Niezapomniane wakacje - Szok i zacne towarzystwo. Rozdział 35

Otworzyłam oczy a moje poliki rozjaśniały poranne promyki słońca, pielęgniarki witały nas szerokim uśmiechem a przez uchylone okno słychać było ćwierkanie ptaków, w mojej głowie pojawiła się myśl, że to idealny dzień aby wyjść ze szpitala do domu :) 

- Witam moje Panie :) ( wszedł lekarz, obdarowując nas promiennym uśmiechem )

- Witamy :) ( odpowiedziałyśmy, również się uśmiechając )

- Jak się dzisiaj czujemy ? ( zapytał patrząc na mnie ) 

- Bardzo dobrze :)

- Cieszy mnie to bardzo, jak otrzymamy wyniki to pomyślimy co zrobić. A tutaj jak się Pani czuje ? ( zapytał, przechodząc do Pani obok ) 

- Dobrze, mam nadzieję, że dzisiaj już stąd wyjdę :) ( uśmiechnęła się, a w polikach zrobiły się jej słodkie dołeczki ) 

- Nad Panią też pomyślimy :) ( odpowiedział z szerokim uśmiechem ) Tutaj tych Pań sytuację znam więc proszę tylko podać coś na wzmocnienie i duże śniadanie :) ( powiedział żartem lekarz, wskazując dwie Panie leżące pod oknem ) 

Lekarz wyszedł a ja z niecierpliwością czekałam aż podadzą śniadanie, ale zamiast śniadania do sali wszedł ktoś inny... 

- Cześć, jak się czujesz ? Od razu przyleciałam jak się o tym dowiedziałam. ( byłam w lekkim szoku i zakłopotaniu, przede mną stała Ola z wielkim brązowym misiem  szeroko się uśmiechając )

- Wow Ola jak miło Cię widzieć, czemu nie odbierałaś telefonów ode mnie i Erika, martwiliśmy się o Ciebie. I dziękuję mam się dobrze.

- Musiałam sobie przemyśleć kilka spraw i dlatego nie odbierałam.

- Przez prawie 7 miesięcy ? 

- No tak wyszło... A co u Erika ? ( zapytała z uśmiechem ) 

- Erik ma się dobrze, jest teraz z Gosią i są szczęśliwi ( Ola zrobiła się blada... ) Posłuchaj z tego co mi Erik powiedział sama powiedziałaś, że do siebie nie pasujecie i nie chcesz go znać, On cierpiał naprawdę cierpiał, potem wpadła Gosia do mnie i do Marco i tak się poznali, widać że między nimi coś jest więc proszę nie zepsuj im tego. 

- Nie no spoczko.. a co u Mortiza ?  ( zapytała a w jej oczach pojawiły się malutkie iskierki ) 

-  A dlaczego o niego pytasz ? 

-  Tak z ciekawości. No więc co u niego ?

- Szczerze to nie wiem, ale właśnie przyszli więc sama możesz go o to zapytać ( w tym samym czasie do sali wszedł Marco, Auba, Mortiz, Łukasz,Erik, który miał w koszyku słodkie bułeczki a obok nich banany, maliny i truskawki ) 

Erik jak zobaczył Olę najchętniej by wyszedł, a Mo był szczęśliwy, że ją widzi. Marco podszedł do Erika wziął od niego koszyk i podszedł do mnie siadając na krzesełku obok łóżka, zaczął wyciągać zawartość na talerzyk obserwując ze zdziwieniem co się dzieje w sali. W mojej głowie zaczęły nachodzić pytania, czy Ola kocha Erika ? i czy kiedykolwiek to robiła.. ? Dlaczego Mo jest tak szczęśliwy, że ją widzi ? Czy Ola i Mortiz coś ze sobą ? hmmm tyle pytań i ani jednej odpowiedzi. Spojrzałam na Marco a on uśmiechał się do Auby pokazując mu dziwny kształt banana.. faceci :D 

-  Dzień Dobry kochanie :* jak się dzisiaj macie ? :*  ( zapytał Marco, całując mnie w czoło ) 

- Cześć kochanie :* A dziękujemy bardzo dobrze :* 

- No i na taką odpowiedz czekałem :*  Kotek co tu się dzieje ? ( Marco przysunął się bliżej mnie i wyszeptał mi do ucha ) 

- Nie wiem, też jestem zdziwiona całą tą sytuacją... ( wyszeptałam mu do ucha ) 

Spojrzeliśmy na siebie a w jego zielonych oczach zobaczyłam te iskierki pożądania, namiętności i miłości, uśmiechnęliśmy się do siebie a ja chwyciłam za jego dłoń i położyłam na brzuchu, nie musieliśmy długo czekać aż mały go kopnie.. ♥ 

- Czułeś ? 

- Mój mały piłkarz ♥ ( z pod powiek popłynęły mu łzy szczęścia, reszta stała i obserwowała co robimy Auba oparł się o ramię Erika i się cieszył wycierając łzy z policzków, a Łukasz stał po mojej lewej stronie i podjadał moje bułeczki szeroko się do mnie uśmiechając ) 

- Wiecie co wam powiem ? ( powiedział Piszczek ) genialne te bułeczki, ale przydał by się sok pomarańczowy bo można się zapchać, nie postarałeś się bracie :D ( powiedział, patrząc na Marco ) 

W sali wybuchł śmiech, nikt nie mógł się powstrzymać a ten sięgał po jeszcze jedną bułeczkę dodając

 - No co ?  śniadania nie jadłem ( powiedział przełykając ) 

- Jedz, jedz sobie :) ( powiedziałam, uśmiechając się do niego ) 

- Bardzo dziękuję dobra kobieto ( zrobił kęs ) 

Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, tylko Ola była dziwna w towarzystwie Erika, on jednak już nic do niej nie czuł i było mu obojętne czy ona jest czy jej nie ma. A do sali z wielkim koszem owoców weszła Gosia :) 

- No,no jakie zacne towarzystwo :) A ty znowu jesz ? ( spojrzała z uśmiechem na Polaka ) 

- Nie jadłem śniadania ( zaczął się śmiać ) 

- Cześć kochanie :* ( Erik podszedł do Gosi i delikatnie ją pocałował ) 

- Witaj mnie tak częściej kochanie :* ( Erik się uśmiechnął, odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów ) 

- Jakie z was gołąbeczki :D ( powiedział Auba, dobierając się do kosza z owocami ) 

-  A Ty zabieraj te ręce, owoce nie dla Ciebie :D ( Gosia szeroko się uśmiechnęła ) 

- No ale ja też śniadania nie jadłem :D ( wszyscy zaczęliśmy się śmiać a Piszczek z pełnymi ustami krzyczał " to jest plagiat "  ) 

Nawet nie widziałam kiedy Ola i Mo zniknęli, hmmm dziwne.. Kiedy wszyscy wyszli zostałam sama z koszami pełnych jedzenia. Wzięłam bułeczkę, które tak zachwalał Łukasz i miał rację genialne :D siedziałam i jadłam, rozmawiając z Paniami obok, które nie mogą uwierzyć w to, że moim narzeczonym jest Marco Reus, ja dalej w to nie mogę uwierzyć :D