Moja miłość właśnie patrzy w me oczy i uśmiecha się szeroko ukazując rząd pięknych zębów, goście zachwyceni, pogoda dopisuje a ja ? Ja szaleję ze szczęścia, mam przy sobie dwóch najważniejszych mężczyzn w swoim życiu wymarzonego męża i uroczego synka :)
- Dziękujemy za cudowną zabawę i życzymy szczęścia kochani (Erik z Gosią żegnają się z nami)
- My też dziękujemy, że byliście ( powiedziałam i pożegnaliśmy się )
- Marco, dziękuję za ten cudowny ślub i wesele :*
- Dla Ciebie wszystko ! ♥
- ,, Ona temu winna,ona temu winna pocałować Go powinna "!! ( widać, że Auba, Łukasz i Nuri świetnie się bawią a jednocześnie świetnie robią za wodzirejów na weselu, chyba muszą się przebranżowić :D )
- Zdrowie Państwa Młodych ( krzyczy tata Marco )
- Gorzko,gorzko ! ( krzyczą wszyscy goście intensywnie na nas patrząc )
- Daj buziaka księżniczko :* ( jak zawsze w doskonałym humorze :D delikatnie i romantycznie składa na moich ustach gorący pocałunek )
Goście zachwyceni pocałunkiem a w moich płucach brak tlenu, moja podświadomość powoli traci przytomność i cicho mówi ,, kończ przystojniaku bo będziesz miał pogrzeb w dniu ślubu " - upada na podłogę...
- Marco ( odsuwam męża, jednocześnie przerywając jakże długi pocałunek )
- Tak ? stało się coś ? ( zapytał )
- Nie nic się nie stało.
- To dlaczego się odsunęłaś ?
- Dlatego, że jakieś 200 osób się na nas patrzy, wstydzę się... ( wzrok biegł mi po parkiecie )
- Hehe, przyzwyczaj się kochanie tak już będzie zawsze :* Chodź zjemy jeszcze coś i będziemy jechać ( wziął mnie za rękę i prowadził mnie do naszego stolika )
- Marco, ale dokąd będziemy jechać ?
- No na miesiąc miodowy.
- A mały ?
- Jedzie z nami, nie zostawię małego Pana Reusa :* ( uśmiechnął się i zaczął jeść sałatkę )
Siedząc przy stoliku obserwuję gości tańczących na parkiecie, widzę mamę Marco która odprowadza pijanego wuja do pokoju, Marcel wygina się z jakąś nieznaną pięknością a Robin w samotności zajada się łososiem w białym sosie. Po 20 minutach żegnamy się z gośćmi i wyruszamy na nasz miesiąc miodowy, odbieramy syna od Yvonne i żegnamy się z Nico.
- Wszystko mamy ? ( zapytałam Marco stojąc przed wejściem na lotnisko )
- Tak, dziecko jest więc mamy wszystko możemy lecieć ( powiedział to oczywiście ze swoim łobuzerskim uśmiechem )
- A dokąd my tak właściwie lecimy ?
- A zobaczysz sama :*
Po odprawie na lotnisku usiedliśmy wygonie w naszych fotelach i przygotowywaliśmy się do odlotu...
***
Witam ! właśnie powróciłam z nowym rozdziałem, myślałam aby zakończyć pisanie lecz mi to nie wychodziło :D Mam nadzieję, że się spodoba :* Zostawiajcie komentarze pod postami i oceniajcie jak się podoba i czy się podoba :)
Jak zawsze super cieszę się, że wróciłaś, pozdro
OdpowiedzUsuńDziękuję :) też się cieszę, że wróciłam :* pozdrawiam
Usuń