sobota, 29 października 2016
wtorek, 18 października 2016
Niezapomniane wakacje - Lecimy :) Rozdział 44
Czekając na start samolotu Marco zajmuje się Omerem a ja z uśmiechem na twarzy ich obserwuje. Mały jest tak bardzo do niego podobny, ten sam uśmiech, nosek i oczywiście zielone oczka. Obserwuję ludzi, którzy wygodnie siedzą w swoich fotelach i zastanawiam się dokąd lecimy.
- Marco dokąd lecimy ?
- Zobaczysz to jest niespodzianka :*
- Aha... ( spojrzałam na niego stanowczo )
- Tak ja też Cię Kocham :* ( uśmiechnął się, po czym wrócił do ubierania Omera )
I tak sobie siedzę wpatrując się jak głupia w zasłonięte okno samolotu, pewnie zabawnie wyglądam a moja podświadomość nie wybiera w słowach określając moją osobę.. Startujemy. Omer śpi a mój mąż szuka czegoś na mapie.
- Czego szukasz ?
- Tutaj lecimy ( powiedział i wskazał palcem wyspę na mapie )
- Lecimy do Portugalii ? ( zapytałam z ogromną ciekawością )
- Tak a dokładniej lecimy do Lizbony :*
- Naprawdę ?
- Tak widziałem ostatnio, że szukałaś w Internecie miejsc do zwiedzania w Lizbonie, więc pomyślałem za Ciebie i wykupiłem nam 2 tygodnie w hotelu :*
- Kochany jesteś dziękuję :* ( objęłam jego szyje rękoma i delikatnie go pocałowałam )
- Dla Was wszystko ♥
Lecimy i lecimy Omer zgłodniał tak jak jego tatuś i oboje zajadali się smakołykami, Marco objadał się krewetkami w sosie śmietanowym a Omer zaś mlekiem również o kremowej konsystencji :D a mi zostały jedynie bułeczki maślane...
- Jak długo kochanie będziesz na tak radykalnej diecie ? ( żartował Marco )
- Tak długo kochanie jak twój syn będzie karmiony piersią ( uśmiechnęłam się do niego )
- Aaa to nie fajnie...
- A no widzisz, ciężkie jest życie kobiety :*
- A no ciężkie.
- Czy podać coś jeszcze Panu ? ( zapytała rudowłosa i długonoga dziewczyna, która traktowała mnie jak powietrze lecz z bardzo troskliwie zajmowała się MOIM MĘŻEM z podkreśleniem na MOIM )
- Tak, gdyby Pani mogła i przyniosła mi pieluszkę dla mojego syna i bułeczki mleczne dla mojej żony to byłbym bardzo wdzięczny. ( obdarował ją ciepłym uśmiechem i obrócił się w moją stronę )
- Tak proszę Pana.. ( obróciła się na pięcie i bez uśmiechu poszła do kantorka )
- Dobrze jej powiedziałem kochanie ? ( z szerokim uśmiechem na twarzy wpatruje się we mnie )
- Hehe bardzo dobrze :D
Kiedy rudowłosa Pani podała zamówienie, Marco szybko je od niej wziął i skinieniem głowy podziękował.Dolatujemy do Lizbony a zza okna takie widoki pieszczą moje oczy ♥
- Boże jak tu jest pięknie ♥♥
- Bardzo się cieszę, że Ci się podoba ( obdarowałam Go namiętnym buziakiem )
- Kocham Cię ! Dziękuję ♥
- My Ciebie też kochamy ! ( Marco trzyma małego na rękach i oboje mnie obserwują )
Wylądowaliśmy w Lizbonie jak tu jest pięknie. Prosto z lotniska pojechaliśmy do hotelu Marco został i dokańczał formalności z meldunkiem a ja z synem poszłam do pokoju. Po przebraniu Omera położyłam go spać a ja otworzyłam drzwi na taras...
- Ja nie chcę stąd wyjeżdżać ( powiedziałam sama do siebie, zachwycając się przepięknym widokiem )
niedziela, 16 października 2016
Niezapomniane wakacje - ,,Dwóch najważniejszych ♥'' Rozdział 43
Moja miłość właśnie patrzy w me oczy i uśmiecha się szeroko ukazując rząd pięknych zębów, goście zachwyceni, pogoda dopisuje a ja ? Ja szaleję ze szczęścia, mam przy sobie dwóch najważniejszych mężczyzn w swoim życiu wymarzonego męża i uroczego synka :)
- Dziękujemy za cudowną zabawę i życzymy szczęścia kochani (Erik z Gosią żegnają się z nami)
- My też dziękujemy, że byliście ( powiedziałam i pożegnaliśmy się )
- Marco, dziękuję za ten cudowny ślub i wesele :*
- Dla Ciebie wszystko ! ♥
- ,, Ona temu winna,ona temu winna pocałować Go powinna "!! ( widać, że Auba, Łukasz i Nuri świetnie się bawią a jednocześnie świetnie robią za wodzirejów na weselu, chyba muszą się przebranżowić :D )
- Zdrowie Państwa Młodych ( krzyczy tata Marco )
- Gorzko,gorzko ! ( krzyczą wszyscy goście intensywnie na nas patrząc )
- Daj buziaka księżniczko :* ( jak zawsze w doskonałym humorze :D delikatnie i romantycznie składa na moich ustach gorący pocałunek )
Goście zachwyceni pocałunkiem a w moich płucach brak tlenu, moja podświadomość powoli traci przytomność i cicho mówi ,, kończ przystojniaku bo będziesz miał pogrzeb w dniu ślubu " - upada na podłogę...
- Marco ( odsuwam męża, jednocześnie przerywając jakże długi pocałunek )
- Tak ? stało się coś ? ( zapytał )
- Nie nic się nie stało.
- To dlaczego się odsunęłaś ?
- Dlatego, że jakieś 200 osób się na nas patrzy, wstydzę się... ( wzrok biegł mi po parkiecie )
- Hehe, przyzwyczaj się kochanie tak już będzie zawsze :* Chodź zjemy jeszcze coś i będziemy jechać ( wziął mnie za rękę i prowadził mnie do naszego stolika )
- Marco, ale dokąd będziemy jechać ?
- No na miesiąc miodowy.
- A mały ?
- Jedzie z nami, nie zostawię małego Pana Reusa :* ( uśmiechnął się i zaczął jeść sałatkę )
Siedząc przy stoliku obserwuję gości tańczących na parkiecie, widzę mamę Marco która odprowadza pijanego wuja do pokoju, Marcel wygina się z jakąś nieznaną pięknością a Robin w samotności zajada się łososiem w białym sosie. Po 20 minutach żegnamy się z gośćmi i wyruszamy na nasz miesiąc miodowy, odbieramy syna od Yvonne i żegnamy się z Nico.
- Wszystko mamy ? ( zapytałam Marco stojąc przed wejściem na lotnisko )
- Tak, dziecko jest więc mamy wszystko możemy lecieć ( powiedział to oczywiście ze swoim łobuzerskim uśmiechem )
- A dokąd my tak właściwie lecimy ?
- A zobaczysz sama :*
Po odprawie na lotnisku usiedliśmy wygonie w naszych fotelach i przygotowywaliśmy się do odlotu...
***
Witam ! właśnie powróciłam z nowym rozdziałem, myślałam aby zakończyć pisanie lecz mi to nie wychodziło :D Mam nadzieję, że się spodoba :* Zostawiajcie komentarze pod postami i oceniajcie jak się podoba i czy się podoba :)
sobota, 15 października 2016
Subskrybuj:
Posty (Atom)