piątek, 27 maja 2016

Niezapomniane wakacje - Mały Reus Rozdział 40

Po zjedzonym  posiłku Marco jak obiecał tak zrobił, wszyscy razem udaliśmy się na mały rejs jachtem :)     



- Marco chodź na chwilę (powiedziałam siedząc w kabinie )

- Tak, stało się coś ? ( zapytał ze strachem w głosie )

- Marco ja chyba rodzę ( powiedziałam ze łzami w oczach, ściskając jego dłoń ) 

- O matko ! nie żartuj sobie.

- Nie żartuję ! aaauua ! 

- Yvonne !!! ( Marco zaczął wołać siostrę ) 

- I co tak krzyczysz ? ( wchodzi do kabiny ) 

- Ona rodzi !! ( mówi przestraszony ) 

- Marco wyjdź i zawiadom służby medyczne. 

Kiedy Marco opuścił kabinę, Yvonne zaczęła mnie uspokajać i poszła po ręczniki. Po 40 minutach dopłynęliśmy do brzegu a wraz z nami mały Reus. Lekarze natychmiast przetransportowali mnie i małego do szpitala, a Marco z siostrą i Nico pojechali do domu po ubranka dla dziecka.  Kiedy dojechali do szpitala Omer leżał przy mnie, Marco kiedy zobaczył swojego syna nie mógł powstrzymać łez.

- To jest nasz syn? ( zapytał ocierając łzy ) 

- Tak kochanie, to jest nasz syn. 

- O mój Boże, jaki on jest śliczny.. jak mamusia.

- Marco :)  

- Synek, hej mały ( Marco usiadł obok łóżka i rozmawiał z Omerem )

Kiedy wziął małego na ręce emocje wzięły górę, Marco mocno przytulił Omera do siebie a mnie chwycił za dłoń i delikatnie pocałował. Spędził z nami praktycznie cały dzień, kiedy pielęgniarka kazała opuścić już salę Marco obdarzył ją lodowatym spojrzeniem i grzecznie się jej posłuchał. 

- Ma Pani przystojnego narzeczonego.

- A dziękuję :) 

- Wie Pani, że już chyba Go gdzieś widziałam ( pielęgniarka stanęła w zamyśleniu )

Nie dziwię się, jego to już chyba każdy widział i zna. Patrząc na tą pielęgniarkę o długich włosach kolor bardziej zmyty pomarańcz, nie za wysoka, taka przy kości haaa ten przystojniak jest mój ! uciekaj mała ! krzyczy do niej moja mała bogini, która wyciąga mały miecz i jest gotowa stawać do walki. Zadziorna się robi :) 

- Już wiem ! To jest piłkarz, moja przyjaciółka była jego dziewczyną ( powiedziała dumnie )  

 Że co kurwa ! Caro to jej przyjaciółka !? no lepiej już być nie może...  

- Ale z tego co wiem to pojechała teraz do jakiegoś sanatorium (kontynuuje ) 

Tak sanatorium... dożywotnie na 15 lat, żyć nie umierać po prostu. 

-  Rozumiem ( odpowiedziałam ) 

-  To ja już Panią zostawię, dobranoc. 

-  Dobranoc. 

Po długim i wyczerpującym dniu zapadłam w błogi sen... 



2 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział. Tęskniłam za tym blogiem. Czekam na nexty. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za miłe słowa :)

    OdpowiedzUsuń