niedziela, 10 kwietnia 2016

Niezapomniane wakacje - Znowu ona. Rozdział 36

Wchodzi lekarz do sali z szerokim uśmiechem na twarzy, podchodzi do mojego łóżka i do Pani obok i podaje nam kartki z wypisem do domu, na naszych twarzach pojawił się promienny uśmiech. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Marco.   






- Marco kochanie, lekarz właśnie przyniósł mi wypis i już dzisiaj mogę wyjść do domu. 

- Naprawdę ? 

- Tak, naprawdę 

-  O Boże przecież ja muszę zakupy zrobić.... bo z tego wszystkiego nie mam nic w lodówce. ( zaśmiał się ) 

-  Naprawdę nic nie masz ? ( powiedziałam z uśmiechem ) 

-  Nic, no chyba, że się światło liczy i nadgryziona marchewka ( zaczął się śmiać ) 

- To co Ty jadłeś ? 

-  U mamy... ( zamilkł, a w telefonie słyszałam tylko jego oddech ) 

-  Dobrze kochanie, to Ty zrób zakupy a ja sama pojadę do domu. 

-  Nie ma mowy, Marcel po Ciebie przyjedzie, Ty siedź i się nie ruszaj .

- No dobrze, tylko mu powiedz żeby zadzwonił jak już będzie to wyjdę. 

- Ty nigdzie masz nie wychodzić, on przyjdzie i weźmie torbę i koniec gadania. Dobra kotek ja muszę iść załatwić pewną sprawę i od razu zrobię zakupy a Ty masz być grzeczna :*  ( rozłączył się ) 

 Odłożyłam telefon na szafce i wstałam z łóżka aby się ubrać. Wyciągnęłam z torby białą koszulę, ciemne rurki i białe trampki wzięłam rzeczy i poszłam do toalety aby się przebrać. Kiedy wyszłam przy moim łóżku siedział Marcel ściskając w ręku małego pluszowego króliczka, podszedł do mnie, mocno mnie przytulił i wręczył mi niebieskiego misia. 

- Cześć śliczna ( powiedział Marcel, patrząc na mnie ) 

- No cześć ( zarumieniłam się ) co u Ciebie słychać ? 

-  Wszystko dobrze, ale musimy porozmawiać ( rozejrzał się po sali ) na osobności. 

-  Czy coś ... ( nie dokończyłam ) 

-  Wszystko Ci powiem w samochodzie ( powiedział i chwycił moją torbę i kierował się w stronę wyjścia po czym zapytał ) wszystko zabrałaś ? 

- Tak, tak wszystko mam ( odpowiedziałam, myśląc o tym co chce mi powiedzieć Marcel, wygląda poważnie ) 

Wyszliśmy ze szpitala  i udaliśmy się w stronę samochodu, wsiadłam i czekałam na przyjaciela Marco aż włoży torbę do bagażnika. 

-  Możesz mi powiedzieć o co chodzi ? ( zapytałam ze zdenerwowaniem ) 

-  Tak ( powiedział wyjeżdżając ze szpitalnego parkingu ) 

- No mów ! ( krzyknęłam ) 

- Spokojnie, chyba nie chcesz tam wrócić ? ( pokazał palcem tylne lusterko wskazując szpitalny budynek ) 

-  Nie chcę, ale proszę Cię powiedz mi. 

- Byłem dzisiaj w galerii i zobaczyłem Caro z jakimś podejrzanym facetem... 

Kiedy usłyszałam imię Caro ogarnął mnie strach, od razu przed oczami miałam tamto feralne zdarzenie przez które trafiłam w ciężkim stanie do szpitalna, byłam sparaliżowana nie mogłam się ruszyć... boję się tej kobiety ona jest nieprzewidywalna... 

-  Ale ona nie była w więzieniu ? ( zapytałam cicho )

-  Miała i tam była, ale z niewiadomych przyczyn została zwolniona... 

- Marco wie  ?

-  Nie jeszcze mu nie mówiłem, Ty wiesz o tym pierwsza ( powiedział i spojrzał na mnie ) Nie bój się tym razem nic wam się nie stanie. ( zapewniał mnie Marcel ) 

Przez resztę drogi cały czas myślałam jakim cudem ona wyszła na wolność, Marcel jechał ostrożnie uważnie mnie obserwując, boję się o swoje życie i życie małego co będzie jeżeli ona znowu będzie chciała zaatakować ?  

-  Kotek ? ( zawołał wystraszony Marco, widząc moją minę ) 

-  Ona... 

- Marcel co jest ?! ( krzyknął Marco ) 

-  Ona wyszła.. i może zrobić wszystko ( powiedziałam a z pod powiek popłynęły mi łzy ) 

- Marcel o czym ona mówi ? 

- Dzisiaj widziałem Caro w galerii z jakimś podejrzanym typkiem, powiedziałem jej bo powinna o tym wiedzieć, a wy musicie gdzieś wyjechać a ja się osobiście zajmę tą '' kobietą '' 

- Ale ona nie powinna być w więzieniu ? ( zapytał z szokiem ) 

- Powinna, ale nie jest dlatego mówię zabierz ich daleko od Dortmundu a ja się nią zajmę. ( powiedział i zamknął bagażnik podając Marco moją torbę ) stary zdzwonimy się wieczorem, ja muszę uciekać ( powiedział do Marco ) 

- Jasne ( odpowiedział ) 

Marco chwycił mnie za dłoń i poszliśmy w kierunku windy, jechaliśmy w milczeniu a po moich polikach płynęły łzy, przytulił mnie... Weszliśmy do domu Marco poszedł rozpakować zakupy do kuchni a ja usiadłam na kanapie w jadalni, kiedy Marco przyszedł usiadł obok mnie, spojrzał w moje zapłakane oczy i delikatnie musnął moje usta swoimi, po czym mnie do siebie mocno przytulił. 


  



 


4 komentarze: