poniedziałek, 25 kwietnia 2016
wtorek, 19 kwietnia 2016
Niezapomniane wakacje - ,, Niech wszystko już będzie dobrze " Rozdział 37
Będąc w ramionach Marco czuję się bezpieczna, przy nim nic mi nie grozi, on całuje mnie delikatnie po czole i próbuje sprawić żebym nie płakała...
-
- Kochanie... wszystko będzie dobrze ( powiedział jeszcze mocniej mnie przytulając )
- Marco, ona może wszystko, rozumiesz ? ( spojrzałam na niego a po polikach leciały mi duże krople łez )
-
- Wszystko się ułoży zobaczysz, nie pozwolę na to żeby zrobiła wam krzywdę ( mówiąc ocierał
mi łzy )
- A jeśli nic już nie będzie tak jak dawniej ?
- Ale o czym Ty mówisz ? ( zapytał lekko zdenerwowany )
- Jeżeli ona przez cały czas będzie próbowała pozbyć się mnie i naszego syna?
- Nie będzie, a teraz się uspokój nie możesz się denerwować ( objął moją twarz w dłonie ) chodź
sie położyć pialni, a ja coś przygotuję do jedzenia ( wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju,
delikatnie położył na łóżku a na sam koniec był coraz bliżej mojej twarzy, nasze nosy prawie
się dotykały.. uśmiechnął się szeroko i zniknął za drzwiami )
Leżę nareszcie w swoim łóżku, weszłam pod kołdrę i położyłam się na swojej
delikatnej jak piórko poduszce, zwinęłam kołdrę w kłębek i się do niej
przytuliłam czekając na mojego piłkarza. Z kuchni dochodziły dziwne dźwięki,
prawdopodobnie zbił kilka talerzy, po jakimś czasie słyszę kroki zbliżające się ku
drzwi. Drzwi się otwierają a w nich stoi niezwykle przystojny mężczyzna bez
koszulki, w samych bokserkach i z tacą pełnej jedzenia na rękach, otworzyłam
usta z wrażenia i nie mogłam ich zamknąć a moja podświadomość skakała z podniecenia.
-
- Jedzenie przyszło ( powiedział siadając obok mnie )
- Dlaczego Ty to musisz robić ?
- Ale co ?
- Dlaczego Ty mnie prowokujesz ? No jakim prawem to robisz ? ( zapytałam gniewnie )
- A tak jakoś kochanie :* ( powiedział dając mi delikatnego buziaka )
Jem i go obserwuję i szlak mnie trafia, że mogę tylko obserwować, jednak on ma dobrą zabawę bo widzi jak bardzo go pragnę ale nic nie mogę zrobić. Kiedy skończyliśmy jeść, Marco rozłożył zwiniętą kołdrę i położył się obok mnie.
- Chodź się przytul :) ( Marco rozłożył ręce i pokazał na swój brzuch )
Położyłam się na jego brzuchu mocno się do niego przytulając, on zaś położył ręce na mnie i delikatnie muskał moją twarz palcami, po jakimś czasie zasnęliśmy. Brakowało mi go, tego jego słodkiego zapachu skóry, jego pięknego zielonego spojrzenia, tego łobuzerskiego uśmiechu :D Kocham tego faceta !! krzyczała moja podświadomość robiąc salto z dwoma obrotami. Nagle poczułam, że w pokoju jest ktoś więcej, otwieram oczy i widzę kobietę z blond włosami... Caro
- Marco!!!
- Co się stało ? ( otworzył oczy i ujrzał Caroline, celującą w nas pistoletem )
- Co Ty chcesz zrobić ?! ( zapytał Marco )
- Skoro ja Cię nie mogę mieć, to nikt nie może....!
Już miała nacisnąć spust i do pokoju wbiegł Marcel.... popychając ją na podłogę strzeliła.. a kula trafiła prosto w okno za łóżkiem. Do domu wbiegł zastęp policji zakuwając Caro w kajdanki i wyprowadzili ją z domu, mówiąc nam, że tym razem już jej nie wypuszczą i możemy być spokojni. Dzięki Marcelowi żyjemy, to co się właśnie wydarzyło było straszne, kiedy ona celowała w nas całe życie stanęło mi przed oczami, bardzo się bałam....
- Marco proszę wyjedźmy stąd ( zaczęłam płakać, a on mnie mocno przytulił )
- Wyjedziemy ( powiedział cicho )
- Mam dla was propozycję ( powiedział Marcel ) jedźcie na Ibizę, tam się poznaliście powspominacie sobie i zapomnicie o tym wszystkim co się stało )
- Masz rację ( powiedział Marco, puścił mnie i poszedł się ubrać )
- Dokąd idziesz ? ( zapytałam )
- Rezerwować bilety... Marcel spakuj mnie i przywieź Jowitę na lotnisko za 2 godziny (powiedział i wyszedł z domu )
Zaczęliśmy się pakować, ja w między czasie posprzątałam w kuchni,a Marcel zaścielał łóżko, po półtorej godziny wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na lotnisko. Kiedy dojechaliśmy na lotnisku stało mnóstwo fotoreporterów zadających bardzo dla mnie trudnych pytań...
- Dziękuję bracie ( uścisnął Marcela ) zajmij się domem wracamy za miesiąc.
- Jak to za miesiąc ? ja mam za 2 miesiące termin porodu, co będzie jak dziecko urodzi się szybciej ?
- Kochanie będzie dobrze.
Wziął mnie za rękę i weszliśmy do samolotu. Polecieliśmy, kierunek Ibiza.....
niedziela, 10 kwietnia 2016
Niezapomniane wakacje - Znowu ona. Rozdział 36
Wchodzi lekarz do sali z szerokim uśmiechem na twarzy, podchodzi do mojego łóżka i do Pani obok i podaje nam kartki z wypisem do domu, na naszych twarzach pojawił się promienny uśmiech. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Marco.
- Marco kochanie, lekarz właśnie przyniósł mi wypis i już dzisiaj mogę wyjść do domu.
- Naprawdę ?
- Tak, naprawdę
- O Boże przecież ja muszę zakupy zrobić.... bo z tego wszystkiego nie mam nic w lodówce. ( zaśmiał się )
- Naprawdę nic nie masz ? ( powiedziałam z uśmiechem )
- Nic, no chyba, że się światło liczy i nadgryziona marchewka ( zaczął się śmiać )
- To co Ty jadłeś ?
- U mamy... ( zamilkł, a w telefonie słyszałam tylko jego oddech )
- Dobrze kochanie, to Ty zrób zakupy a ja sama pojadę do domu.
- Nie ma mowy, Marcel po Ciebie przyjedzie, Ty siedź i się nie ruszaj .
- No dobrze, tylko mu powiedz żeby zadzwonił jak już będzie to wyjdę.
- Ty nigdzie masz nie wychodzić, on przyjdzie i weźmie torbę i koniec gadania. Dobra kotek ja muszę iść załatwić pewną sprawę i od razu zrobię zakupy a Ty masz być grzeczna :* ( rozłączył się )
Odłożyłam telefon na szafce i wstałam z łóżka aby się ubrać. Wyciągnęłam z torby białą koszulę, ciemne rurki i białe trampki wzięłam rzeczy i poszłam do toalety aby się przebrać. Kiedy wyszłam przy moim łóżku siedział Marcel ściskając w ręku małego pluszowego króliczka, podszedł do mnie, mocno mnie przytulił i wręczył mi niebieskiego misia.
- Cześć śliczna ( powiedział Marcel, patrząc na mnie )
- No cześć ( zarumieniłam się ) co u Ciebie słychać ?
- Wszystko dobrze, ale musimy porozmawiać ( rozejrzał się po sali ) na osobności.
- Czy coś ... ( nie dokończyłam )
- Wszystko Ci powiem w samochodzie ( powiedział i chwycił moją torbę i kierował się w stronę wyjścia po czym zapytał ) wszystko zabrałaś ?
- Tak, tak wszystko mam ( odpowiedziałam, myśląc o tym co chce mi powiedzieć Marcel, wygląda poważnie )
Wyszliśmy ze szpitala i udaliśmy się w stronę samochodu, wsiadłam i czekałam na przyjaciela Marco aż włoży torbę do bagażnika.
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi ? ( zapytałam ze zdenerwowaniem )
- Tak ( powiedział wyjeżdżając ze szpitalnego parkingu )
- No mów ! ( krzyknęłam )
- Spokojnie, chyba nie chcesz tam wrócić ? ( pokazał palcem tylne lusterko wskazując szpitalny budynek )
- Nie chcę, ale proszę Cię powiedz mi.
- Byłem dzisiaj w galerii i zobaczyłem Caro z jakimś podejrzanym facetem...
Kiedy usłyszałam imię Caro ogarnął mnie strach, od razu przed oczami miałam tamto feralne zdarzenie przez które trafiłam w ciężkim stanie do szpitalna, byłam sparaliżowana nie mogłam się ruszyć... boję się tej kobiety ona jest nieprzewidywalna...
- Ale ona nie była w więzieniu ? ( zapytałam cicho )
- Miała i tam była, ale z niewiadomych przyczyn została zwolniona...
- Marco wie ?
- Nie jeszcze mu nie mówiłem, Ty wiesz o tym pierwsza ( powiedział i spojrzał na mnie ) Nie bój się tym razem nic wam się nie stanie. ( zapewniał mnie Marcel )
Przez resztę drogi cały czas myślałam jakim cudem ona wyszła na wolność, Marcel jechał ostrożnie uważnie mnie obserwując, boję się o swoje życie i życie małego co będzie jeżeli ona znowu będzie chciała zaatakować ?
- Kotek ? ( zawołał wystraszony Marco, widząc moją minę )
- Ona...
- Marcel co jest ?! ( krzyknął Marco )
- Ona wyszła.. i może zrobić wszystko ( powiedziałam a z pod powiek popłynęły mi łzy )
- Marcel o czym ona mówi ?
- Dzisiaj widziałem Caro w galerii z jakimś podejrzanym typkiem, powiedziałem jej bo powinna o tym wiedzieć, a wy musicie gdzieś wyjechać a ja się osobiście zajmę tą '' kobietą ''
- Ale ona nie powinna być w więzieniu ? ( zapytał z szokiem )
- Powinna, ale nie jest dlatego mówię zabierz ich daleko od Dortmundu a ja się nią zajmę. ( powiedział i zamknął bagażnik podając Marco moją torbę ) stary zdzwonimy się wieczorem, ja muszę uciekać ( powiedział do Marco )
- Jasne ( odpowiedział )
Marco chwycił mnie za dłoń i poszliśmy w kierunku windy, jechaliśmy w milczeniu a po moich polikach płynęły łzy, przytulił mnie... Weszliśmy do domu Marco poszedł rozpakować zakupy do kuchni a ja usiadłam na kanapie w jadalni, kiedy Marco przyszedł usiadł obok mnie, spojrzał w moje zapłakane oczy i delikatnie musnął moje usta swoimi, po czym mnie do siebie mocno przytulił.
piątek, 8 kwietnia 2016
Niezapomniane wakacje - Szok i zacne towarzystwo. Rozdział 35
Otworzyłam oczy a moje poliki rozjaśniały poranne promyki słońca, pielęgniarki witały nas szerokim uśmiechem a przez uchylone okno słychać było ćwierkanie ptaków, w mojej głowie pojawiła się myśl, że to idealny dzień aby wyjść ze szpitala do domu :)
- Witam moje Panie :) ( wszedł lekarz, obdarowując nas promiennym uśmiechem )
- Witamy :) ( odpowiedziałyśmy, również się uśmiechając )
- Jak się dzisiaj czujemy ? ( zapytał patrząc na mnie )
- Bardzo dobrze :)
- Cieszy mnie to bardzo, jak otrzymamy wyniki to pomyślimy co zrobić. A tutaj jak się Pani czuje ? ( zapytał, przechodząc do Pani obok )
- Dobrze, mam nadzieję, że dzisiaj już stąd wyjdę :) ( uśmiechnęła się, a w polikach zrobiły się jej słodkie dołeczki )
- Nad Panią też pomyślimy :) ( odpowiedział z szerokim uśmiechem ) Tutaj tych Pań sytuację znam więc proszę tylko podać coś na wzmocnienie i duże śniadanie :) ( powiedział żartem lekarz, wskazując dwie Panie leżące pod oknem )
Lekarz wyszedł a ja z niecierpliwością czekałam aż podadzą śniadanie, ale zamiast śniadania do sali wszedł ktoś inny...
- Cześć, jak się czujesz ? Od razu przyleciałam jak się o tym dowiedziałam. ( byłam w lekkim szoku i zakłopotaniu, przede mną stała Ola z wielkim brązowym misiem szeroko się uśmiechając )
- Wow Ola jak miło Cię widzieć, czemu nie odbierałaś telefonów ode mnie i Erika, martwiliśmy się o Ciebie. I dziękuję mam się dobrze.
- Musiałam sobie przemyśleć kilka spraw i dlatego nie odbierałam.
- Przez prawie 7 miesięcy ?
- No tak wyszło... A co u Erika ? ( zapytała z uśmiechem )
- Erik ma się dobrze, jest teraz z Gosią i są szczęśliwi ( Ola zrobiła się blada... ) Posłuchaj z tego co mi Erik powiedział sama powiedziałaś, że do siebie nie pasujecie i nie chcesz go znać, On cierpiał naprawdę cierpiał, potem wpadła Gosia do mnie i do Marco i tak się poznali, widać że między nimi coś jest więc proszę nie zepsuj im tego.
- Nie no spoczko.. a co u Mortiza ? ( zapytała a w jej oczach pojawiły się malutkie iskierki )
- A dlaczego o niego pytasz ?
- Tak z ciekawości. No więc co u niego ?
- Szczerze to nie wiem, ale właśnie przyszli więc sama możesz go o to zapytać ( w tym samym czasie do sali wszedł Marco, Auba, Mortiz, Łukasz,Erik, który miał w koszyku słodkie bułeczki a obok nich banany, maliny i truskawki )
Erik jak zobaczył Olę najchętniej by wyszedł, a Mo był szczęśliwy, że ją widzi. Marco podszedł do Erika wziął od niego koszyk i podszedł do mnie siadając na krzesełku obok łóżka, zaczął wyciągać zawartość na talerzyk obserwując ze zdziwieniem co się dzieje w sali. W mojej głowie zaczęły nachodzić pytania, czy Ola kocha Erika ? i czy kiedykolwiek to robiła.. ? Dlaczego Mo jest tak szczęśliwy, że ją widzi ? Czy Ola i Mortiz coś ze sobą ? hmmm tyle pytań i ani jednej odpowiedzi. Spojrzałam na Marco a on uśmiechał się do Auby pokazując mu dziwny kształt banana.. faceci :D
- Dzień Dobry kochanie :* jak się dzisiaj macie ? :* ( zapytał Marco, całując mnie w czoło )
- Cześć kochanie :* A dziękujemy bardzo dobrze :*
- No i na taką odpowiedz czekałem :* Kotek co tu się dzieje ? ( Marco przysunął się bliżej mnie i wyszeptał mi do ucha )
- Nie wiem, też jestem zdziwiona całą tą sytuacją... ( wyszeptałam mu do ucha )
Spojrzeliśmy na siebie a w jego zielonych oczach zobaczyłam te iskierki pożądania, namiętności i miłości, uśmiechnęliśmy się do siebie a ja chwyciłam za jego dłoń i położyłam na brzuchu, nie musieliśmy długo czekać aż mały go kopnie.. ♥
- Czułeś ?
- Mój mały piłkarz ♥ ( z pod powiek popłynęły mu łzy szczęścia, reszta stała i obserwowała co robimy Auba oparł się o ramię Erika i się cieszył wycierając łzy z policzków, a Łukasz stał po mojej lewej stronie i podjadał moje bułeczki szeroko się do mnie uśmiechając )
- Wiecie co wam powiem ? ( powiedział Piszczek ) genialne te bułeczki, ale przydał by się sok pomarańczowy bo można się zapchać, nie postarałeś się bracie :D ( powiedział, patrząc na Marco )
W sali wybuchł śmiech, nikt nie mógł się powstrzymać a ten sięgał po jeszcze jedną bułeczkę dodając
- No co ? śniadania nie jadłem ( powiedział przełykając )
- Jedz, jedz sobie :) ( powiedziałam, uśmiechając się do niego )
- Bardzo dziękuję dobra kobieto ( zrobił kęs )
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, tylko Ola była dziwna w towarzystwie Erika, on jednak już nic do niej nie czuł i było mu obojętne czy ona jest czy jej nie ma. A do sali z wielkim koszem owoców weszła Gosia :)
- No,no jakie zacne towarzystwo :) A ty znowu jesz ? ( spojrzała z uśmiechem na Polaka )
- Nie jadłem śniadania ( zaczął się śmiać )
- Cześć kochanie :* ( Erik podszedł do Gosi i delikatnie ją pocałował )
- Witaj mnie tak częściej kochanie :* ( Erik się uśmiechnął, odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów )
- Jakie z was gołąbeczki :D ( powiedział Auba, dobierając się do kosza z owocami )
- A Ty zabieraj te ręce, owoce nie dla Ciebie :D ( Gosia szeroko się uśmiechnęła )
- No ale ja też śniadania nie jadłem :D ( wszyscy zaczęliśmy się śmiać a Piszczek z pełnymi ustami krzyczał " to jest plagiat " )
Nawet nie widziałam kiedy Ola i Mo zniknęli, hmmm dziwne.. Kiedy wszyscy wyszli zostałam sama z koszami pełnych jedzenia. Wzięłam bułeczkę, które tak zachwalał Łukasz i miał rację genialne :D siedziałam i jadłam, rozmawiając z Paniami obok, które nie mogą uwierzyć w to, że moim narzeczonym jest Marco Reus, ja dalej w to nie mogę uwierzyć :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)